The Wombworm

Pendant
2022
Reconstructed fish bone, freshwater pearl, .925 silver
45 cm

Woda morska ma właściwości lecznicze lecz trzymana zdała od źródła, dajmy na to w drewnianych beczkach, szybko przestaje być kamieniem milowym zdrowej fizjologii i rozwija własną, znamienna strukturę bakteryjną, która uniemożliwia dalsze stosowanie w medycynie. Można śmiało powiedzieć, że z lekarstwa staje się trucizną: zazwyczaj dzieje się to późną wiosną, gdy wibracje magnetyczne powietrza wytworzone przez targające troposferą burze i nawałnice stymulują do życia cały świat organiczny. Warto przy tym zauważyć, że fenomen ten opiera się na podobnym pryncypium, co tak modna ostatnio dziedzina studium mimiki: emocje, które odczuwamy i to, jak mówimy wzrasta nam przecież w twarze, egzemplifikuje się i uzewnętrznia, a wszystko to przez mimowolne wykonywanie odruchów mimicznych, w sposób więcej niż oczywisty neuronalnie powiązanych z daną emocją. Jak to, już jakiś czas temu, spuentował Hogarth: „All is exteriorized. A persons face is their character, and their social status, and profession.”

Teraz, gdy z powodu globalnych zmian klimatu wiosna trwa średnio tydzień niewykluczone, że woda morska stojąca właśnie w mojej piwnicy nie straci ważności nigdy – choć potwierdzenie tej śmiałej teorii wymaga to ode mnie dalszych eksperymentów. Brak wiosny pozwoliłby mi na opatentowanie antidotum przeciwko mechanicznemu kształtowaniu się materii, w tym przypadku ludzkiej twarzy i przezwyciężenie stygmy stałej ekspozycji uczuć własnych do świata zewnętrznego. Mały krok dla ludzkości, ale wielki dla medycyny estetycznej.